Historia Aliny
Alina ma pięcioro dzieci: Gabriel (2), Shai (4), Yuval (8), Anita (10), Nikol (11). Alina pochodzi z Białorusi. Jej pierwszy mąż opuścił ją, gdy była w czwartym miesiącu ciąży z Yuvalem.
Dwoje najmłodszych dzieci urodziło się, gdy Alina mieszkała ze swoim chłopakiem. Niestety, Alina i jej dzieci były często bite przez ich ojca. W końcu został aresztowany i skazany za przemoc domową. Chłopak Aliny okazał się alkoholikiem z tendencją do przemocy.
Gdy Alina opowiadała pierwszy raz w Hands of Mercy czego doświadczyła, o swojej przeszłości, była jeszcze pełna emocji, strachu i bólu. Kiedy ojciec dzieci został skazany na sześć miesięcy więzienia, Alina musiała pojawić się na jego rozprawie i była wyraźnie przestraszona. Kobieta przeprowadziła się do Sderot, aby uciec od przemocy. Ona i jej dzieci długo walczyli o przetrwanie, żyli w bardzo prostych warunkach, z zaledwie kilkoma meblami w swoim skromnym mieszkaniu na górnym piętrze bloku mieszkalnego, bez łóżeczka dla dziecka i kuchni na której mogłaby sporządzać posiłki. Niestety opieka społeczna chciała odebrać dzieci Alinie, ponieważ kobieta początkowo nie była w stanie utrzymać ich finansowo. Samotna matka jednak była bardzo zmotywowana, aby znaleźć zatrudnienie. Zaciągnęła pożyczkę od siostry, tak aby móc umieścić Gabriela w przedszkolu i pójść do pracy. Znalazła stanowisko pracy w telemarketingu z wiarą, że może odnieść sukces w swoich obowiązkach. Udało się. Alina zatrzymała dzieci przy sobie, a obecnie związała się z pracowitym mieszkańcem Sderot.
Najmłodszy syn Aliny, Gabriel, cierpi na wodonercze, chorobę, która wymaga częstego odwiedzania centrum medycznego. Z początku syn był cewnikowany, obecnie załatwia się prawidłowo ze wspomaganiem leków. Czekają na decyzję lekarza o zabiegu. Alina jest silna i zdeterminowana, staramy się, aby jej życie wróciło z powrotem na właściwe tory. Ona pokazała wielką odwagę, kiedy spróbowała uczynić dzieci na nowo bezpiecznymi i szczęśliwymi. Alina ma nadzieję, że z niewielką pomocą będzie mogła w końcu zbudować szczęśliwy dom.
Spotkanie z Aliną w sierpniu 2016 roku. Opowiada Agata Wiktoria Śmierzyńska, prezes fundacji.
Spotkania z rodzinami w ramach projektu: "MALOWANE MARZENIA"
W domu Aliny i jej dzieci
- A teraz pójdziemy do mojej ulubionej podopiecznej, Aliny...- w drodze do kolejnej rodziny mówi do mnie Miriam.
- Tak, jest bardzo miła...a dlaczego twoja ulubiona? - jestem ciekawa co powie...
- Alina? Jest cool! - Miriam się śmieje i zgina łokieć w geście potwierdzającym jej słowa... - ona wydostała się z takiego (-) i prze do przodu! - wyjaśnia w charakterystycznych dla siebie nieociosanych emocjach machając przede mną rękoma jakby to mi miało pomóc lepiej ja zrozumieć ;-). Nie wyciąga rąk po pomoc ale jest do dyspozycji za każdym razem kiedy coś robimy, ZAWSZE pomaga i nie pyta czy ktoś jej za to zapłaci...czy Ty wiesz ile ona ostatnio dyplomów zrobiła?
- Dyplomów? - wiem sporo o Alinie, ale o dyplomach jeszcze nie słyszałam...
- Tak, szuka możliwości, rozwija się, szkoli jak może...zobaczysz...
Wchodzimy na jedno z pierwszych osiedli wybudowanych w Sderot, mało estetyczne i dość zaniedbane bloki, nie odremontowana klatka schodowa... są i takie miejsca w Sderot... tutaj mieszka przede wszystkim rosyjskojęzyczna, najsłabiej sytuowana ludność miasta. Nasza Alina pochodzi z Białorusi, przyjechała do Izraela z przysłowiową jedną walizką. Wchodzimy do domu, Alina nas wita szerokim uśmiechem. Cieszy się, że mnie widzi, ponieważ ostatnio nie udało nam się spotkać. A teraz możemy cieszyć się wspólnym czasem :-). W domu, jak to w domu kogoś kto dopiero wydostaje się z kryzysu... co kto dał, to Alina wzięła, jeden dał szafkę, inny łóżko i tak wyposażyła ona wynajęte mieszkanie.
Historia Aliny jest bardzo trudna. Był moment gdy opieka socjalna chciała jej odebrać dzieci. Kobieta i jej maluchy były ofiarami przemocy domowej, potem wychowywała je sama, dziś spotkała mężczyznę, który sam wychowywał dotąd córkę. Oboje chcą teraz stworzyć rodzinę. Pytam Miriam o nowego partnera Aliny, odpowiada żebym się nie martwiła, bo to pierwszy "sensowny facet" w jej życiu. To się nie martwię ;-). Czas spędzamy na rozmowie. Alina opowiada o zdrowiu syna chorego na wodonercze, mówi, ze się poprawiło, jest lepiej, leki działają. Nasza rozmowa różni się od tych wcześniejszych, jest więcej aspektów pozytywnych, dających nadzieje, śmiejemy się i malujemy z dziećmi, a ja sobie po cichu myślę, ze cieszę się z tego kierunku w jej życiu.
O Alinie napisze więcej w kolejnym poście, tymczasem o naszych zajęciach plastycznych.
Dzieci z entuzjazmem zabierają się do tworzenia. I te młodsze i te starsze koncentrują się na pracy. Podobna historia jak w innym domu, widok farb poprawia jednemu z nich humor. Używają chętnie wielu kolorów, ich prace są "syte" barw i kształtów, jakby były faktycznym wyrażeniem wielu emocji... Znają temat i zgodnie z nim tworzą. Z niektórych rozczytuje ich pomysły, o inne pytam Miriam, i tak dowiaduję się, że... wśród nich jest DOM (to częsty motyw prac dzieci w naszym temacie). Jest również Anioł, jest jakaś egzotyczna "wyspa", na kolejnym rysunku kolejna "wyspa" z sercem, jest również... deser lodowy :-D. Cóż, niektórzy mają bardzo proste marzenia i łatwo je spełnić od razu ;-)
Alina jest wdzięczna za pomoc jaką otrzymują jej dzieci. Pozdrawia Dorotę, Edytę i Staszka...dzięki nim może piąć się w górę, dzięki nim dzieci widzą, że choć może być źle, choć może być nawet bardzo źle, mama jest dzielna i prowadzi je ku lepszemu, dziękujemy kochani!! :-) <3 :-)